Dostawca pizzy przynosił mi darmową pizzę w każdą sobotę, aż pewnego dnia zobaczyłem na pudełku karteczkę z napisem: „Wiem, co zrobiłeś 50 lat temu” — historia dnia

Nigdy nie wiedziałem, kto przysyłał mi pizzę w każdą sobotę, ale wkrótce stała się ona jedynym promykiem nadziei w moich samotnych tygodniach. Za każdym razem czekałem na dzwonek do drzwi, aż pewnej nocy otworzyłem pudełko i zobaczyłem napis: „Wiem, co zrobiłeś 50 lat temu”. Zrozumiałem, że przeszłość, którą pogrzebałem, nie jest już bezpieczna.

Wszyscy boimy się samotności. Znałam to uczucie aż za dobrze. Nie miałam męża ani dzieci, a nawet gdybym ich chciała, byłoby to niemożliwe.

Dawno temu choroba odebrała mi płodność i z biegiem lat ten fakt ciążył na mnie jak kamień, którego nie mogłam odłożyć.

Jedynym stworzeniem dzielącym ze mną dom był mój kot Oliver, który ledwo mnie tolerował. Raz w roku, jeśli miałem szczęście, pozwalał mi się podrapać po uszach.

Nadal pracowałem, mimo że mógłbym już przejść na emeryturę. Nie żebym aż tak bardzo kochał swoją pracę.

Wiedziałem, że nikt inny nie zapłaci moich rachunków ani nie naprawi przeciekającego dachu. Poleganie na sobie było jedyną opcją, jaką kiedykolwiek miałem.

Choć brzmi to ponuro, punktem kulminacyjnym mojego tygodnia była dostawa pizzy. W każdą sobotę, dokładnie o szóstej wieczorem, pod moje drzwi przyjeżdżał karton z gorącą pizzą.

Nigdy sam nie złożyłem zamówienia i nie miałem pojęcia, kto za nie zapłacił. Początkowo ta tajemnica mnie niepokoiła. Dlaczego ktoś miałby kupować jedzenie dla obcej osoby?

Ale z biegiem tygodni, które zamieniły się w miesiące, zacząłem myśleć inaczej. Może na tym świecie wciąż istnieją życzliwi ludzie, którzy chcą rozjaśnić czyjeś życie.

Ciąg dalszy na następnej stronie: