Życie jest nieprzewidywalne. Prawda jest taka, że nigdy nie jesteśmy świadomi przeszkód i wyzwań, które mogą stanąć na naszej drodze, ale nigdy nie powinniśmy zapominać, że nigdy nie wolno nam przestawać walczyć i wierzyć, że w końcu wszystko się zmieni na lepsze.
Chelsea Hough nie mogła się doczekać spotkania ze swoim dzieckiem. Jej ciąża przebiegała prawidłowo i tuż po 36. tygodniu urodziła chłopca, któremu nadali imię Karson Jax Hough.

W pierwszych chwilach życia Karson wyglądał jak zupełnie zdrowe niemowlę, ale nagle jego serce zwolniło i przestało bić. Lekarze próbowali nawiązać kontakt skóra do skóry z matką i wtedy jego serce znów zaczęło bić, ale to nie trwało długo. Ten uroczy skarb potrzebował respiratora, który wspomoże pracę jego serca i ułatwi oddychanie.
„Jedynym sposobem na opisanie tego, co się stało, jest to, że ten piękny chłopiec cierpiał na dwie bardzo rzadkie choroby, które nie są ze sobą w żaden sposób powiązane. Przyczyna jednej z nich jest niemożliwa do zidentyfikowania” – napisała babcia Karsona, Lisa Hough. Lekarze podejrzewali, że słodki Karson cierpiał na krwotok w lewym płacie skroniowym, a także na nieketonową hiperglicynemię (NKH), rzadkie schorzenie genetyczne powodujące gromadzenie się glicyny w tkankach i płynach ustrojowych.

Lekarze stwierdzili, że szanse na przeżycie były nikłe. Po pewnym czasie zalecili rodzinie odłączenie Karsona od aparatury podtrzymującej życie.
Rozważyli to dokładnie i uznali, że najlepiej będzie zastosować się do zaleceń lekarzy. Podczas wspólnej modlitwy usłyszeli, że będą mieli tylko około 10 minut z Karsonem, zanim umrze.
