Tej nocy prawie nie spałem. Każde lekkie swędzenie sprawiało, że stawałem się bardziej czujny. Nad ranem włączyłem latarkę w telefonie i powoli ponownie przyjrzałem się krawędzi materaca. Tym razem zauważyłem maleńkie ciemne plamki wzdłuż szwów i coś, co wyglądało na bardzo małe owady ukrywające się w fałdach materiału. Serce mi zamarło. Zrobiłem kilka zdjęć i zacząłem szukać w internecie. Wszystkie wyniki wskazywały na to samo, na co miałem nadzieję, że nie.
Następnego ranka natychmiast powiedziałem o tym mojemu przyjacielowi. Był zszokowany i czuł się fatalnie, ale jednocześnie ulżyło mu, że w końcu znaleźliśmy przyczynę. Skontaktowaliśmy się z profesjonalną firmą sprzątającą, która potwierdziła, że w mieszkaniu wystąpiła poważna inwazja, która prawdopodobnie trwała od dawna, nawet gdy mieszkanie stało puste. Wyjaśnili, że te szkodniki mogą przetrwać miesiące niezauważone i często ukrywają się głęboko w meblach i ścianach.
Tego samego dnia wyszłam z mieszkania z ubraniami zapakowanymi szczelnie w worki i poszłam prosto do pralni, żeby wszystko wyprać w wysokiej temperaturze. Odciski w końcu zniknęły po kilku tygodniach, ale to doświadczenie pozostało ze mną. Nauczyło mnie, jak ważne jest, aby zawsze dokładnie sprawdzać miejsca do spania, nawet te, które wydają się niegroźne lub znajome. Czasami największe problemy to te, których nie widać na pierwszy rzut oka, a kilka spokojnych nocy może doprowadzić do sytuacji, której się nie spodziewaliśmy.
