Pięć lat temu adoptowałam dziecko porzucone na dworcu kolejowym, a teraz ugania się za nim pewna kobieta.

Życie we dwoje

Pierwsze kilka lat było intensywne: butelki, skrócone noce, pierwsze kroki, niespodziewany śmiech… ale każda chwila była cenna. Noah dorastał z ogromną ciekawością, pasjonował się dinozaurami i zawsze był gotowy na nowe odkrycia.

Bycie strażakiem i jednoczesne wychowywanie dziecka w pojedynkę wymagało solidnej organizacji, ale nasz mały duet sprawdził się znakomicie. Mieliśmy swoje rutyny: wieczory z pizzą, bajki na dobranoc, niedzielne poranki w parku.

Dzień, w którym wszystko się zmieniło… ponownie

Pięć lat później pukanie do drzwi wywróciło nasze życie do góry nogami. Na progu stała kobieta o bladej twarzy i wilgotnych oczach. Przedstawiła się:  Camille , biologiczna matka Noaha. Chciała go poznać.

Moją pierwszą reakcją była ostrożność. Jak mogłabym wrócić, skoro go zostawiłam? Ale coś w jego spojrzeniu nie pozwalało mi zamknąć drzwi. Zgodziłam się… niechętnie.