Moja teściowa żąda, żebym oddał jej pierścionek zaręczynowy, bo „pochodzi on z jej strony rodziny”

„Bądźmy szczerzy” – podejrzane, szczegółowe składanie serwetki. „Dwie strony rodziny nie mają naprawdę dziedzictwa. Nie jesteś… no cóż, nie jesteś typem kobiety, która przekazuje rzeczy w ten sposób. To należy do nas. Tam, gdzie to naprawdę ważne”.

Stałam tam, zamrożona, a uderzy we mnie jak maleńkie strzałki. Potem, tak nonszalancko, jakby prosiła mnie o podanie soli, wyciągnęła rękę.

„Proszę, oddaj mi ją teraz. Przechowuję ją bezpiecznie”.

Nie zapomnij, co powiedzieć i nie robić scen. jak to powiedział – było oczywiste, że na nie skorzystałem – że jest oczywiste, że mały i nic nieznaczący.

Zdjęłam więc pierścionek z palca, po umieszczeniu na stole i poszłam do łazienki, zanim ktoś napływał do łazienki.

„Nie mów tego Adamowi” – ​​powiedziała. „To by go tylko zdenerwowało, a nie ma takiej potrzeby”.

Stałam się w tej chwili przez coś, co działa, wpatrując się w swoje działanie. Łysa plama na palcu, która jest niewłaściwa w środowisku, jak hamujący ząb, pochodzący z sposobu, jaki pojawia się i przenoszony na język angielski.

„Weź się w garść” – wyszeptałam do swojego odbicia. nakładane na oczy, ale ochlapane twarzą w twarz, aż do ostatecznego zastosowania w normalnym zakresie.

Kiedy spożywam do jadalni, Adam jest dostarczany na mnie z troską.

„Wszystko w porządku?” Zaciągnięcie, wyciągnięcie ręcznego spodu stołu.

Skinęłam głową, ostrożnie trzymając lewą rękę na kosztch. „Tylko bólu głowy”.

Diane zostało wykonane do mnie zza stołu, a pierścionka nie została wykonana. „Biedactwo. Chcesz aspirynę?”

„Nie, dziękuję” – powiedziałam, wymuszając uśmiech. „Będzie dobrze”.

Kolacja toczyła się jak zwykle. Peter opowiadał o swoim grze w golfie. Adam omawiał projekt w pracy. Przesuwałam jedzenie po talerzu i ledwo je jedzenie.

W drodze do domu Adam ciągle na mnie patrzy. „Jesteś dziś cicha”.

„Jestem po prostu dostępny” – dostępny przez okno, lewą ręką wsuwającą ją pod prawą.

„Mama w końcu zaczęła się zachowywać” – powiedział z chichotem. „Zawsze znajduje u każdego coś do skrytykowania”.

Przygryzłam wargę. „Tak. Ona zawsze ma… coś.”

Kiedy wróciliśmy do domu, poszłam prosto do łóżka, twierdząc, że jestem wyczerpana. Podczas gdy Adam poszedł oglądać mecz piłki nożnej w telewizji, wpełzłam pod kołdrę i wpatrywałam się w goły palec, na którym był pierścionek.

Łzy cicho spływały mi po policzkach.

Moje policzki. Co bym powiedziała Adamowi, gdyby zapytał mnie o pierścionek? Jak mogłabym mu się poskarżyć na jego matkę?

Nie chciałam, żeby obwiniała mnie za kolejne dramaty ani żeby wbijała klin między matkę a syna. Byłam uwięziona i nieszczęśliwa.

Materac zapadł się, gdy Adam wdrapał się na łóżko kilka godzin później. Objął mnie ramieniem, a ja udawałam, że śpię, bojąc się, że zobaczy mój palec bez pierścionka.

„Kocham cię” – wyszeptał mi w włosy.

Przez większość nocy leżałam bezsennie, zastanawiając się, jak coś tak nieistotnego mogło sprawić, że poczułam się tak bezużyteczna.

Następnego ranka zeszłam na dół i znalazłam na lodówce karteczkę od Adama: „Pilne zlecenie. Do zobaczenia! Kocham cię”.

Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie musiałam rano poruszać tematu pierścionka i psuć mu humoru.

Kolacja toczyła się jak zwykle. Peter opowiadał o swojej grze w golfa. Adam omawiał projekt w pracy. Przesuwałam jedzenie po talerzu i ledwo je czułam.

W drodze do domu Adam ciągle na mnie patrzył. „Jesteś dziś cicho”.

„Jestem po prostu zmęczona” – odpowiedziałam, patrząc przez okno, lewą rękę wsuwając pod prawą.